Wydarzenia, jakie zapoczątkowały w 2007 roku zaburzenia na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych, a które szybko przybrały postać międzynarodowego kryzysu finansowego, skłoniły największe banki centralne świata do działań określanych jako niekonwencjonalne. Długotrwałe utrzymywanie stóp procentowych bliskich lub poniżej zera oraz masowe tworzenie pieniądza w celu zakupu papierów wartościowych na rynkach finansowych jest największym eksperymentem polityki monetarnej w historii świata.
Warto zauważyć, że w czasie wielkiego kryzysu lat 30. XX wieku, gdy deflacja przekraczała -5%, stopa dyskontowa Rezerwy Federalnej była obniżana stopniowo i osiągnęła swoje minimum w maju 1931 roku, gdy została ustalona na poziomie 1,5%. Z tego też powodu tematyka ujemnych stóp procentowych przykuwa coraz większą uwagę, skłaniając części analityków do twierdzenia, że żyjemy w nadzwyczajnych czasach, w których zależności ekonomiczne zostały przewrócone do góry nogami.
Pomimo tego w ostatnim trzech – czterech latach rosła liczba banków centralnych, które zdecydowały się wprowadzić do swojego arsenału ujemne stopy, aby za ich pomocą zwiększyć akcję kredytową oraz wywołać ożywienie gospodarcze. Poza strefą euro ujemne stopy procentowe wprowadziły takie państwa, jak Japonia, Szwecja, Dania, Szwajcaria oraz Węgry.
W jakim celu banki centralne obniżają stopy procentowe?
Banki centralne obniżają stopy procentowe tylko wtedy, gdy spodziewają się recesji lub wstrząsów na rynkach finansowych. Uważają, że dzięki niższym stopom uda im się zwiększyć akcję kredytową, ustabilizować rynki, osłabić krajowe waluty, a dzięki temu wzmocnić popyt i zaufanie do gospodarki. Nigdy jednak w ponad 300 letniej historii banków centralnych, nie wystąpiła taka sytuacja aby obniżać stopy poniżej zera, tak jak to jest dzisiaj. Jednym z powodów dlaczego banki centralne zdecydowały się na tak drastyczny ruch była (oprócz spadku koniunktury gospodarczej) deflacja spowodowana m.in. bardzo niskimi cenami ropy naftowej, z którą mieliśmy do czynienia jeszcze w ubiegłym roku.
Jakie mogą być skutki ujemnych stóp procentowych?
W teorii wyjątkowo niskie stopy procentowe przynoszą wiele korzyści – ułatwiają spłatę długów osobom prywatnym, firmom czy rządom. Pobudzają popyt, ponieważ zachęcają do inwestowania, skoro koszt kapitału jest niski, a także do zakupów trwałych dóbr konsumpcyjnych. Pomagają więc rozpędzić gospodarkę (następuje wzrost produkcji i spadek bezrobocia) czy też pobudzają inflację. Wszystkie wspomniane powyżej skutki stosowania ultra-luźnej polityki monetarnej mają charakter krótkoterminowy bądź średnioterminowy.
Jakie natomiast mogą nastąpić długoterminowe skutki ujemnych stóp procentowych? Trudno tutaj o jednoznaczną odpowiedź, biorąc pod uwagę, że zostały one wprowadzone relatywnie niedawno, szczególnie jeśli chodzi o strefę euro czy też Japonię.
Natomiast tą niekonwencjonalną politykę monetarną można już analizować w krajach skandynawskich. W Danii czyli w pierwszym kraju który wprowadził ujemne stopy procentowe (2012 rok) oraz w Szwecji, objawiło się to m.in. wzrostem cen nieruchomości. Kredyt stał się tani albo prawie darmowy. Ceny domów wzrosły w ciągu ostatnich dwóch lat o kilkanaście procent i są już wyższe niż w przeddzień kryzysu z lat 2007 – 2009. Ten pęd może prowadzić właśnie do baniek spekulacyjnych na rynkach różnych aktywów, gdy zwiększony popyt powoduje szybki wzrost ich cen, który napędza dalsze wzrosty sam z siebie w myśl, że skoro coś rośnie, to może uda się kupić teraz i sprzedać w przyszłości drożej. Kolejnym przykładem jak ujemne stopy procentowe zniekształcają naturalne procesy rynkowe jest to, że niskie koszty obsługi kredytu umożliwiają niedochodowym firmom przetrwanie, zatem spowalniają proces „twórczej destrukcji”, czyli likwidowania nieefektywnych przedsiębiorstw i przesuwaniu kapitału do innego, bardziej produktywnego wykorzystania. Luzowanie ilościowe (tzw. QE) i ultraniskie stopy procentowe ułatwiają też gwałtowny wzrost deficytów budżetów i długów publicznych. Łatwe i mniej kosztowne zadłużanie się rządów zmniejsza ich skłonność do reform strukturalnych i ogranicza wzrost gospodarczy.
Obecna polityka pieniężna traci w miarę upływu czasu swoją skuteczność, a osiem lat wyjątkowo luźnej polityki monetarnej to według normalnych standardów bardzo długi okres. Największym jednak problemem akomodacyjnej polityki pieniężnej może być moment jej zakończenia. Z jednej strony wydaje się oczywiste, że polityka stóp procentowych bliskich zera kiedyś się skończy (wskazują na to ostatnie działania i zapowiedzi FED). Z drugiej jednak strony istnieje obawa, że jej zakończenie wywoła kolejną fazę recesji i dlatego banki centralne decyzję o wyjściu z obecnej polityki na razie odkładają (np. EBC), pomimo tego, że inflacja (CPI) w strefie euro zbliża się do 2.0%. Jeżeli stopy procentowe powrócą do „normalnego” poziomu, wiele krajów, które obecnie zadłużają się bardzo małym kosztem, będzie zmuszonych do gwałtownej konsolidacji swych finansów publicznych. Niestety, niekonwencjonalne metody polityki monetarnej przy kolejnych kryzysach staną się konwencjonalnymi, prowadząc do następnych kryzysów wraz z ich kosztami gospodarczymi.