Na GPW obserwowaliśmy dzisiaj bardzo słabą sesję, nad którą kontrolę ewidentnie przejęli sprzedający. Znieśli oni kurs WIG20 aż o prawie 3% niżej. Sesja zamknęła się w okolicach ważnego wsparcia na poziomie testowanych już raz szczytów. Drugi test jest ewidentnym znakiem, że presja na spadki jest coraz większa.
W tym samym czasie inne europejskie indeksy również traciły na wartości. Zaraz za GPW uplasowała się giełda moskiewska, a ostatnią, na której zaobserwowaliśmy ponad 2-procentowe spadki był parkiet we Włoszech. Jedynie trzem parkietom udało się ustrzec przed spadkami, tak więc sesja okazała się niezwykle negatywna dla europejskich inwestorów.
Co zdecydowanie warto tu odnotować, spadki na GPW (a przede wszystkim ich skala) nie wynikają jedynie ze słabości warszawskiej giełdy. Warszawscy inwestorzy musieli bowiem „nadrobić” wczorajsze spadki, jakie przelały się przez europejskie rynki. Biorąc pod uwagę zachowanie indeksów wczoraj i dziś, WIG20 wcale nie wypada tak blado.
Na wszystkie parkiety zaczyna się wdzierać niepewność co do wyniku wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Odbędą się one już w następnym tygodniu, we wtorek. Do tego czasu na rynkach będzie coraz mniej spokojnie, szczególnie że różnica w sondażach między obydwoma kandydatami jest niewielka i wciąż nie wiadomo tak naprawdę kto wygra. Sytuacja jest o tyle trudna, że inwestorzy mają swojego faworyta (naturalnie Hillary Clinton), którego zwycięstwo nie rozreguluje obecnych nastrojów. Ewentualna wygrana Trumpa doprowadzi zaś do ogromnego wzrostu niepewności co do przyszłości, a przez to zmienności na rynkach.
Obecnie trudno jest prognozować zachowanie indeksów w najbliższych dniach, właśnie z powodu nadchodzących wyborów. Prawda jest jednak taka, że jeżeli szala zwycięstwa nie przechyli się w stronę Hillary Clinton, o wszelkie wzrosty na giełdach będzie bardzo trudno.