Giełda umożliwia każdemu zawieranie transakcji i zarabianie pieniędzy w taki sposób, jaki dana osoba preferuje. Wszelkie działania podejmowane na rynkach finansowych mają w swoim zamierzeniu osiągnięcie jak największej stopy zwrotu na kapitale, dlatego też z praktycznego punktu widzenia nie ma różnicy czy zostaniemy nazwani inwestorami czy też spekulantami (graczami) giełdowymi. Jednak z teoretycznego punktu widzenia od kilkunastu lat bardzo mocno zaciera się granica pomiędzy inwestowaniem i spekulowaniem na giełdzie, a pomiędzy jednym i drugim jest znacząca różnica.
Autor książki „The Clash of Cultures: Investment vs. Speculation” John Bolge pokazuje, że główną różnicą pomiędzy spekulacją a inwestycją jest horyzont czasowy. Spekulacje uchodzą za krótkoterminową (np. kilka godzin/dni), a inwestycje za długoterminową (np. kilka miesięcy/lat) transakcję kupna lub sprzedaży jakiegoś instrumentu finansowego. Tak przedstawiony podział, nie daje jednak pełnego obrazu tej sytuacji, ponieważ spekulacja również może być długoterminowa.
Wiele osób twierdzi, że inwestowanie na giełdzie to też jest w pewnym sensie spekulacja, gdyż w długim terminie nie da się przewidzieć ruchów cenowych danego waloru. Czołowym przedstawicielem tej teorii był guru z Wall Street – Gerald Loeb, który stwierdził, że „wszystkie inwestycje to spekulacje. Jedyna różnica polega na tym, że część ludzi przyznaje się do tego, a część nie.” Ciężko mi się zgodzić z tą wypowiedzią, chyba, że należę do tej grupy, która nie przyznaje się do tego:)
Dla mnie inwestorem jest osoba, która kupuje akcje na giełdzie z celem nabycia części przedsiębiorstwa (czuje się przez to jej współwłaścicielem) i nie oczekuje, że inny człowiek po jakimś czasie odkupi od niego te walory po wyższej cenie. Inwestor ten liczy raczej na zwrot kapitału z inwestycji w daną spółkę i osiągnięcie stałych dochodów w długim terminie m.in. przez otrzymywanie dywidendy. Natomiast osoba która dokonuje zakupu akcji (nawet długoterminowo) z celem ich późniejszej sprzedaży jest spekulantem. Sytuacja ta wygląda analogicznie jak w transakcjach na rynku nieruchomości. Zakup mieszkania na wynajem byłby inwestycją, ale zakup mieszkania z zamiarem sprzedaży drożej byłby już spekulacją.
Philip Carret w swojej książce “Sztuka spekulacji” opisał to w następujący sposób: „Człowiek, który kupił akcje United States Steel za 60 dolarów w 1915 r. w oczekiwaniu na to, że sprzeda to z zyskiem, jest spekulantem. Z drugiej strony, człowiek, który kupił akcje American Telephone za 95 dolarów w 1921 roku, aby cieszyć się z dywidendy na poziomie wyższym niż 8%, jest inwestorem„
Tak jak w przypadku nieruchomości, tak samo powinniśmy postępować na rynku akcji. Tylko inwestowanie, które wcześniej przeprowadzone jest dokładną analizą finansową spółki i jej rynkową wyceną, pozwoli osiągnąć bardziej pewny zysk, w odróżnieniu od spekulacji, gdzie pewność zysku jest o wiele mniejsza.
Podsumowanie: Obecnie większość ludzi w ogóle nie widzi różnicy pomiędzy inwestycją, a spekulacją. Spekulant kupuje aktywa, bo spodziewa się, że będzie mógł je potem sprzedać po lepszej cenie, natomiast inwestor liczy na bezpieczny, stabilny zarobek, np. dzięki dywidendom.