Dzisiejszy dzień był bardzo pozytywny dla europejskich inwestorów. Wzrosła wartość wszystkich parkietów giełdowych za wyjątkiem głównego wskaźnika giełdy słowackiej, który zanotował ponad 2-procentową przecenę. Choć był to wyjątek, to parkiety naszego regionu zanotowały najsłabsze wzrosty. Mocno w tyle znalazły się bowiem indeksy Czech, Polski, Łotwy, Estonii czy Węgier.
W czołówce znalazły się za to parkiety Zachodniej Europy. Wśród nich najlepszym wynikiem pochwalić mogą się Francuzi, następnie Niemcy, Hiszpanie i Włosi. Co ciekawe jednak, wzrosty CAC40 nie przekroczyły 1 procenta, toteż ostatecznie choć sesja była pozytywna, bardziej pasuje określenie spokojna.
O ile europejskie parkiety mieniły się na zielono, to nie oznacza to, że sytuacja jest pozytywna. Najważniejszy indeks strefy euro, a zarazem całej Europy, niemiecki DAX, wciąż znajduje się w szerokiej konsolidacji, która zapoczątkowana została w pierwszych dniach sierpnia, a więc trwa już niemal dwa miesiące. Z jej obramowań nie pozwala się inwestorom wybić z jednej strony słaba kondycja europejskiej gospodarki, a z drugiej brak informacji o ewentualnym zwiększeniu skali luzowania ilościowego w Europie. Choć nie zdaje ono egzaminu (nie odpowiada w końcu na faktyczne potrzeby gospodarki), rynki domagają się kroplówki w postaci kolejnego zastrzyku kapitału ze strony Europejskiego Banku Centralnego. Na to zaś, jeśli w ogóle nastąpi, przyjdzie poczekać inwestorom co najmniej do grudnia, jako że właśnie na grudniowym posiedzeniu członkowie EBC poznają najświeższe prognozy swoich analityków i będą mogli podjąć skuteczną decyzję.
Inaczej sytuacja prezentuje się w Warszawie. WIG20 szoruje po dnie a wczoraj zaliczył zjazd niemal do poziomu 1700 pkt. Polski indeks ma silnego przeciwnika, który nie tylko ogranicza do wzrostów, ale i wywołuje silne spadki. Chodzi naturalnie o rząd, który z jednej strony robi wszystko, by odstraszyć zagraniczny kapitał, a z drugiej z całych sił stara się wydoić z państwowych (i nie tylko) spółek tyle pieniędzy ile się tylko da. W takich warunkach trudno mówić o powrocie hossy, dlatego też nie można się doszukiwać oznak ewentualnych wzrostów. Dopóki nie zmieni się krajobraz polityczny, o hossę na GPW będzie bardzo trudno.