Polskie media finansowe pod koniec maja informowały o możliwości połączenia wszystkich OFE w jeden Otwarty Fundusz Emerytalny zarządzany przez instytucję państwową (według różnych wersji miało by to być PZU lub BGK). O ile taki fundusz stałby się największym inwestorem instytucjonalnym na polskiej giełdzie i miałby ogromny wpływ na notowania wielu spółek, o tyle w skali świata nie wyróżniałby się specjalnie. Największe fundusze zarządzające oszczędnościami mieszkańców swoich krajów są bowiem ponad 25-krotnie większe.
Kolejny krok do całkowitego rozmontowania drugiego filara?
Około 150 mld złotych jakie w OFE zgromadzili Polacy to łakomy kąsek dla rządu, toteż nie trudno się dziwić, że próbuje po te środki sięgnąć. O ile jednak w przypadku części obligacyjnej sytuacja była znacznie prostsza – wystarczyło jedynie przejęte obligacje wygasić, by zadłużenie publiczne spadło o niemal 150 mld złotych, o tyle w przypadku akcji sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana. Są to bowiem realne, niewyemitowane przez rząd aktywa, których nie da się po prostu umorzyć. Przejęcie środków wiązałoby się z wyprzedażą posiadanych przez OFE akcji, co na polskim rynku, przy jego głębokości, stanowiłoby nie lada wyzwanie dla zarządzających i z pewnością oznaczałoby konieczność zgody na kilku-kilkunastoprocentowy upust na wielu (o ile nie wszystkich!) sprzedawanych pakietach
Przekazanie zgromadzonych w OFE środków pod zarządzanie kontrolowanej przez Państwo spółki znacząco stanowi jednak kolejny krok na drodze ku całkowitemu rozmontowaniu tego filara naszego systemu emerytalnego.
[sc:register]
Rząd nie tylko raz na zawsze pozbyłby się problemu prowadzenia przez OFE kampanii informacyjnej na rzecz pozostawiania swoich środków w Otwartych Funduszach Emerytalnych, ale i znacząco utrudniłby funkcjonowanie takiego super-funduszu, który przez swoją wielkość miałby poważne problemy z realizowaniem strategii inwestycyjnych na niewielkim, polskim rynku. Słabsze wyniki byłyby zaś kolejnym argumentem za przenoszeniem środków do “bezpiecznego” i “stabilnego” Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
O wiele poważniejszy problem
O ile na pełne zlikwidowanie OFE przyjdzie nam jeszcze długo poczekać, o tyle ewentualne połączenie wszystkich funduszy w jeden już teraz mogą się odbić negatywnie na warszawskim parkiecie, z jednego ważnego powodu.
Większość inwestorów już teraz jak ognia unika państwowych spółek. Zagrożenia związane z inwestowaniem w papiery firm gdzie Skarb Państwa ma swoje udziały obrazuje bardzo dokładnie sytuacja spółek energetycznych, które, choć niezwiązane z problemami branży węglowej, w pewnym momencie z powodu decyzji rządowych zostały na nie w znacznym stopniu narażone.
A trzeba pamiętać, że w momencie skonsolidowania udziałów OFE w poszczególnych spółkach i oddanie ich na własność Skarbu Państwa, na GPW przybędzie kilkadziesiąt spółek ze znaczącym (lub nawet większościowym!) udziałem SP.
To z kolei znacząco obniży atrakcyjność wielu firm (i to nie losowych spółek, a tych, które OFE uznały wcześniej za bardzo perspektywiczne) oraz całej giełdy. Z naszego giełdowego radaru zniknie tym samym duża liczba ciekawych spółek, co wielu inwestorów może całkowicie zniechęcić do inwestowania.
Dlaczego powinniśmy unikać państwowych firm? Ponieważ często są one mniej efektywne od prywatnych przedsiębiorstw (oprócz generowania zysku mają też inne cele), służą politykom do wynagradzania swoich przyjaciół i partnerów przez załatwianie posad (naturalnie na stanowiskach kierowniczych lub w radach nadzorczych), oraz, gdy jest to możliwe, wykorzystywane są w celach politycznych (dobrym przykładem jest wskazana wcześniej branża energetyczna), co nigdy nie sprzyja stabilnemu realizowaniu planów. Dodatkowo, każda zmiana rządów oznacza najczęściej wymianę kadry kierowniczej (obserwujemy to podczas każdych wyborów, w czasie których stery obejmuje inna partia), co na pewien czas rozregulowuje działalność firmy.
Czy GPW na tym ucierpi?
Jeżeli te (niepotwierdzone do tej pory) plotki się sprawdzą, nie można wykluczyć, że odbije się to negatywnie na warszawskiej giełdzie. Polski parkiet już teraz nie jest specjalnie atrakcyjny dla zagranicznych inwestorów – PiS dość skutecznie pracuje na to już od kilku miesięcy. Komentarze dot. zagrożenia praworządności w Polsce, rozwiązania uderzające w polski sektor finansowy czy właśnie przejęcie przez Skarb Państwa kontroli nad wieloma podmiotami nie zachęcają do inwestowania kapitału na GPW.
Trzeba też pamiętać, że taki krok będzie oznaczał jedno – czas drugiego filara jest już policzony. O ile zlikwidowanie części obligacyjnej nie przełożyło się na obroty na GPW (o czym pisaliśmy tutaj), o tyle zdjęcie z giełdy około 150 mld złotych i brak comiesięcznych transferów będzie stanowiło dla GPW bardzo silny hamulec. Dla polskiej giełdy będzie to jedno z największych wyzwań w jej historii.