WIG20 był w tym tygodniu jednym z najsłabszych indeksów w Europie. Nasz indeks stracił co prawda jedynie około 1,4 procenta, jednak w tym samym czasie główne europejskie parkiety, szczególnie peryferia kontynentu, notowały przyzwoite wzrosty. Również nasi rówieśnicy oparli się złym nastrojom – czeski PX i węgierski BUX zamknęły tydzień na delikatnych plusach.
Na giełdach w Europie odreagowanie spadków, czy też być może, powrót do trendów wzrostowych trwa w najlepsze. Dla WIG20 jest jednak nadzieja. Nie licząc dzisiejszej sesji, ostatnie dni ewidentnie wskazuje na zawahanie inwestorów i ich rosnące niezdecydowanie co do realizowanego scenariusza. Wynika ono czy to z zachowania innych parkietów, które wbrew warszawskiej giełdzie, rosną, czy to z niepewności co do obecnej sytuacji technicznej.
Objawia się ono poprzez świece wyrysowane w ciągu 4 z 5 ostatnich sesji. Choć w tym tygodniu obserwujemy jedynie spadki, to jednak niemal podczas każdej sesji inwestorzy zamykali kurs w okolicach środka dziennego zasięgu. To zaś świadczy, że nie są oni pewni, co do faktycznego kierunku, w jakim powinni podążać. Takie sygnały informują o możliwym odwróceniu krótkoterminowego trendu. Mówią one jednak o niezdecydowaniu, toteż nie mają zbyt dużej siły i mogą się w krótkim czasie zmienić. Jednak nawet jeżeli w kolejnych dniach również zobaczymy spadki, to nie potrwają one zbyt długo, ponieważ kolejna strefa wsparcia znajduje się już w bardzo małej odległości.
Słabość polskiej giełdy wynika niestety z wewnętrznych czynników. WIG20 w ostatnich tygodniach radzi sobie słabiej niż najważniejsze parkiety w Europie, czy jej peryferia. Nasz główny indeks radzi sobie również słabiej niż te z ważnych giełd naszego regionu, takie jak czeski PX czy węgierski BUX. Co jednak najważniejsze, WIG20 radzi sobie słabiej niż indeks, z którym do niedawna bardzo mocno korelował. Chodzi naturalnie o MSCI EM, czyli indeks wszystkich krajów wschodzących. To zaś oznacza, ze w chwili, gdy kapitał napływa do najbardziej ryzykownych aktywów (a wiec gospodarek wschodzących) nasza giełda jest omijana, choć jeszcze niedawno traktowana była przez globalnych inwestorów tak samo.
Trudno na ten moment stwierdzić, jak długo GPW pozostanie w niełasce inwestorów. Oczywiście nie powinniśmy zakładać, że kurs WIG20 po raz kolejny zanurkuje pod poziom 1700 punktów, bo aby to się stało musiałaby nastąpić większa zmiana sentymentu, jednak niewykluczone że główny polski indeks nie wróci szybko do dynamicznych wzrostów. W krótkim terminie ostatnią deską ratunku jest wspomniane wcześniej wsparcie na 1750 pkt.